- Strona główna
-
- Aktualności
-
- Optymalnie wykorzystać offshore dla Polski. Nie będzie narodowego armatora? [DEBATA]
Optymalnie wykorzystać offshore dla Polski. Nie będzie narodowego armatora? [DEBATA]
Październik
2025

"Zaplecze produkcyjne i serwisowe dla Morskich Farm Wiatrowych" to temat jednego z paneli podczas 5. Rejsu z Gospodarką Morską. W trakcie branżowego rejsu eksperci dzielili się obawami i nadziejami związanymi z inwestycjami w farmy wiatrowe na morzu. Niepokojąca wiadomość jest taka, że projekt powołania polskiego armatora nie jest realizowany zgodnie z zakładanym planem.
Eksperci byli zgodni, w zakresie budowania polskiego łańcucha dostaw dla offshore jest jeszcze dużo do zrobienia, ale też potrzebna jest - po stronie decydentów i inwestorów - wiara w polskie firmy i odrobina gotowości na biznesowe ryzyko.
Ewa Kruchelska ze stoczni Crist przyznała, że stocznia ma dużo różnorodnych zleceń, ale dla polskiego offshore Crist nie buduje żadnego statku. W przyszłości w tej stoczni powstawały już jackupy, więc kompetencje stocznia posiada. Ale brak decyzji w sprawie inwestycji w polską jednostkę. Stocznia powołała nawet spółkę armatorską, ale nie ma zainteresowania w inwestycje w jej działanie. - Jeśli nie będzie przełomu w tym zakresie z końcem roku najprawdopodobniej zlikwidujemy tę spółkę - zapowiedziała Kruchelska. - To jest projekt, który spłaci się w 7 lat, nie rozumiem czemu nikt nie jest zainteresowany inwestycją.
Spółka miała być, choć w minimalnym stopniu, konkurentem duńskiego Cadelera. Zarządza on obecnie największą i najbardziej wszechstronną flotą statków instalacyjnych – aż 12 nowoczesnych jednostek jack-up. Firma realizowała kluczowe projekty w Europie, Azji i USA, w tym instalację 114 turbin w farmie Seagreen – największej w Szkocji. W 2024 roku Cadeler podpisała kontrakty o wartości do 700 mln euro, co dało jej rekordowy portfel zamówień na poziomie 1,9 mld euro.
Natomiast Crist odniósł sukces będąc wykonawcą Tier-1 na trafostację dla Ocean Winds, w polskim projekcie offshore. Kacper Kostrzewa dyrektor zarządzający Ocean Winds w Polsce wyjaśnił dlaczego jego korporacja powierzyła ten kontrakt polskiej stoczni. - Wybór dostawcy jak Crist jest oczywiście pewnym ryzykiem, ale uważamy, że jesteśmy w stanie to ryzyko ponieść - mówił Kostrzewa, jednocześnie komplementując gdyńską stocznię i jej potencjał.
Mówiąc o systemie naboru partnerów technicznych podkreślał, że OW prowadzi dokładny dialog techniczny, poznaje firmy współpracujące. I tak właśnie "badano" Crista. - Po drugie, dajemy w takich przypadkach początku współpracy bardziej liberalny termin, licząc się z ryzykiem- wyjaśniał Kostrzewa. - Po trzecie patrzymy na gotowość do współpracy. Liczmy się z tym, że jeśli ktoś, kto pierwszy raz coś zrobi, potknie się, będziemy w stanie wspomóc go osobami z naszej firmy. Mamy doświadczenia na naszych rynkach, mamy zasoby aby wykonawcę wspierać.
Moderator Jakub Budzyński, prezes zarządu Polskiej Izby Morskiej Energetyki Wiatrowej, podkreślał swoisty paradoks, ze renomowanej polskiej stoczni zaufał podmiot zagraniczny.

Polski łańcuch dostaw to mniejsze ryzyko
Jakub Wnuczyński, prezes Baltic Towers, odnosząc się do kwestii zleceń dla polskich firm podkreślał, że czasami za wszelką cenę zamawiający czy decydenci chcą unikać jakiegokolwiek ryzyka, bez którego jednak nie da się prowadzić biznesu. - Mamy taką polską tendencję o szukania powodów by nie robić, a nie aby robić - mówił Wnuczyński.
Wnuczyński będąc prezesem uruchomionej właśnie fabryki wież wiatrowych w Gdańsku zwrócił uwagę, że budowa nowej lądowej fabryki jest czymś z czym się czujemy bardziej komfortowo niż z budową na morzu. I jest to specyfika polskich inwestycji.
Odnosząc się do budowy polskiego łańcucha dostaw Jakub Wnuczyński zapewniał, że jest to strategiczny cel Baltic Towers. - Budujemy łańcuchy dostaw tak, by czuć się bezpieczniej, by optymalizować ryzyka logistyczne i kosztowe. Więc budowanie w oparciu o polskie firmy spełnia te oczekiwania - ocenił. I podkreślał, że często firmy z branży offshore już w Polsce działają, ale pracują dla zagranicznych odbiorców. - My chcemy podpisywać listy intencyjne, wiązać się na lata. Chcemy, aby polskie firmy dostarczały do nas, chcemy pełnić rolę integratora branży - zapewniał prezes Wnuczyński. I podkreślał, że aby optymalizować koszty branża musi mieć pewność zamówień, stabilność. Długą perspektywę realizacji projektów.
Jerzy Wiatr, wiceprezes GP Baltic podkreślał, że polskie firmy produkcyjne mają co oferować rynkowi. - Offshore to wielka szansa dla polskich stoczni na restrukturyzację. 9 lat temu tego nie było, za 9 lat może nie być. Wykorzystajmy tę okazję tu i teraz - przekonywał. Ale wyjaśniał też, że polskie firmy powinny zabiegać o jak najwięcej zleceń jako dostawcy tier-1, czyli bezpośrednio współpracujący z inwestorem. To stawia je w lepszej sytuacji finansowej, ale też buduje wyższy poziom kompetencji.
Marcin Sowiński z Orlen Neptun odpowiedzialny za projekty Orlen West o mocy 4 GW podkreślał, że spółka będzie stawiać na lokalnych dostawców. W realizacji Baltic West, które najprawdopodobniej będą uczestniczyć w aukcji w 2027 r., szacowany poziom local content ma wynosić 40-50%.
Szansa portów i pomijanie (?) Władysławowa
Maciej Karaś prezes portu Ustka podkreślał, że offshore to idealne rozwiązanie do przekształcania mniejszych polskich portów. Ustka jeszcze kilka lat temu "żyła" z obsługi kutrów rybackich. Teraz ta branża przeżywa kryzys wynikający m.in. z przełowienia Bałtyku i spadających zasobów ryb. - Offshore wchodzi i płynnie zastępuje rybołówstwo - mówił prezes Karaś. W Ustce są już zakontraktowane 2 centra obsługi farm wiatrowych. Na tę lokalizację zdecydowały się PGE oraz RWE. Baza PGE jest już w zaawansowanym stadium prac budowlanych.
Z kolei Witold Wawrzonkowski prezes zarządu Port Władysławowo - Stocznia Szkuner nie krył pewnego rozczarowania. Ocenił, że jego port, w tej chwili obsługujący rosnący ruch związany z budową offshore jest pomijany w KPO. Port nie dostał z tego źródła środków takich jak Ustka czy Łeba.
- A już dziś we Władysławowie mamy po 12 CTV (jednostek do transportu pracowników na farmy wiatrowe) dziennie. Nigdzie nie ma takiego ruchu obecnie - mówił prezes Wawrzonkowski. - Mamy nadzieję, że decydenci z Warszawy to zobaczą. W styczniu Ocean Wind przejmuje teren na budowę bazy serwisowej. Trwają też Negocjacje na budowę kolejnej, w ramach obsługi drugiego etapu polskiego offshore.
We Władysławowie widoczna jest jeszcze jedna tendencja. Stocznia Szkuner odchodzi od dawnej specjalizacji, nakierowanej na remonty i budowę kutrów rybackich. Teraz chce obsługiwać inne jednostki, w tym offshorowe. Już dziś w Stoczni Szkuner wiele statków korzysta z drobnych napraw.
